środa, 30 grudnia 2015

Mętlik...

Wczoraj, po tygodniu nie widzenia się przyszedł do mnie chłopak, spędziliśmy razem całą noc i prawie cały dzisiejszy dzień. Po jego wyjściu, a raczej pod koniec jego wizyty w mojej głowie pojawił się haos. Sama nie wiem dlaczego i co to spowodowało, ale zamiast cieszyć się chwilą, to zaczęłam myśleć nad minionym rokiem. Potrafię znaleźć wiele plusów, jednak moje myśli wciąż krążą wokół ostatnich trzech miesięcy. Były one bardzo ciężkie, choć na początku października nic nie wskazywało na to, że wszystko potoczy się tak a nie inaczej. Problemy ma studiach, że zdrowiem, coraz gorsze samopoczucie i robienie dobrej miny do złej gry. Nikt tego nie dostrzega, a nawet jeśli to ja zbywam tą osobe stwierdzając, że nic mi nie jest. Nigdy nie była dobra w uzewnętrznianiu swoich uczuć i to właśnie jest problem, bo przecież nikt mi nie pomoże jak nie powiem jak się czuję. Staram się nad tym pracować, ale słabo mi to idzie. W tej chwili nawet nie potrafię znaleźć słów opisujący to w jakim stanie się teraz znajduję. Przeraża mnie nadchodzący miesiąc, rok. Boję się, że znów mi nie wyjdzie, że wszystko pójdzie zupełnie inaczej niż bym chciała. Ale cóż, nie będę się nad tym zastanawiać, bo i tak na wiele się to nie za. Poczekam, zobaczę co przyniesie kolejny rok, spróbuję coś w sobie zmienić i porozmawiać z kimś o tym jak się czuję. A na razie życie będzie płynęło swoim tempem.

wtorek, 22 grudnia 2015

Załamanie?

Nie mam się czym chwalić, geniuszem nie jestem, ale w swojej ambicji postanowiłam, że zacznę drugi kierunek studiów, było to rok temu. Wszystko pięknie, ładnie, kierunek prosty, zajęć niedużo więc jakoś poszło. W tym roku zaczęły się schodki, może nie na tym kierunku, ale na pierwszym wybranym prze ze mnie, czyli matematyce. Przedmiotów nie mam jakoś bardzo dużo, jednak są trzy z którymi niebardzo daje sobie radę, pomimo wielu godzin spędzonych nad książkami, notatkami i zadaniami idą mi one bardzo kiepsko. Gdy powiedziałam o tym mamie, ta zamiast mnie wesprzeć, postarać się pomóc, stwierdziła żebym jeden rzuciła, pomimo tego że wcześniej sama mnie zachęcała.  Jedyną osobą, która mnie wspierała i wciąż wspiera jest mój chłopak.
Przechodząc do sedna był pewien tydzień, w którym zaplanowaliśmy, że następny weekend spędzimy razem, plany nie wyszły, ale cóż nie o tym mowa. Nigdy nie potrafiłam poświęcić całego dnia na naukę w samotności, zawsze wolałam żeby ktoś mi towarzyszył lub choć przez chwilę ze mną porozmawiał żebym mogła oderwać myśli od dołującej mnie nauki. Przez ten tydzień praktycznie się złamałam. Codziennie płakałam, po nocach spać nie mogłam, niby wiedziałam, że mam wsparcie jednak czułam się samotna, nie wchodzę w szczegóły dlaczego. Pomimo tego że każda wolna chwile spędzałam nad książkami nic to nie dało, a ja z każdym dniem czułam się coraz gorzej.
Nie wiem co spowodowało, że poczułam się lepiej, ale dziś patrzę na swoje problemy inaczej. Zdarza mi się, że siedzę przygnębiena lub płacze w zaciszu swojego pokoju, ale są to sporadyczne momenty. Jestem jednak pewna, że dużą rolę odgrywa w tym mój chłopak, który stara się mnie wesprzeć i mi pomóc w każdy możliwy sposób. Za to właśnie bardzo mu dziękuję i cieszę się że mam taki Skarb. Życzę abyście i Wy odnaleźli kogoś takiego w waszym życiu, kogoś kto Was wesprze i pomoże kiedy będzie Wam się wydawało, że nie dacie sobie rady.

niedziela, 20 grudnia 2015

Usidlił mnie

Nie wiem czy pamiętacie, ale w ostatnim poście opisywałam jak to poznałam chłopaka, w którym się zakochałam. Po rumbie, którą zresztą pamiętam do dziś, wszystko się zmieniło, nie na gorsze, właśnie wręcz przeciwnie na lepsze. Po kilku tygodniach znajomości zaprosił mnie na łyżwy. Była to niedziela, nie mogę sobie jednak przypomnieć daty, choć On doskonale ją pamięta ;p Byłam zbyt przejęta i podekscytowana żeby zwracać uwagę na takie szczegóły. Po ten wszystko zaczęło się rozkręcać. Poszliśmy razem na zabawę Andrzejkową. Pamiętam ją jak dziś. Bawiliśmy się razem do godziny czwartej. Było nam ze sobą tak dobrze, że czas stanął w miejscu choć później okazało się, że tak naprawdę pędził jak szalony ;p Tańcząc z nim czułam do czego to porowadzi. Balsam się z jednej strony, a z drugiej chciałam żeby to się stało. Wiem, że teraz piszę jak podekscytowana małolata, ale no cóż inaczej nie umiem tego ująć.
Nie pamiętam kiedy zarzuciłam mu ramiona na szyję, ale właśnie chwilę po tym stało się to. Pocałował mnie po raz pierwszy. Czas stanął w miejscu i osoby wokół nas przestały się liczyć, ważny był tylko On. W tle leciała piosenka Maryli Rodowicz ' konik na biegunach'. Kiedy myśleliśmy się rozstać, chciałam cofnąć czas i już nie mogłam się doczekać kiedy znowu go zobaczę. I to zostało mi do dziś. Jesteśmy razem już od roku z groszami, a ja za każdym razem kiedy go widzę mam motyle w brzuchu. Za każdym razem z niecierpliwością czekam na wiadomość lub telefon od Niego. Za każdym razem nie mogę doczekać się chwili naszego kolejnego spotkania i czekam na nie z niecierpliwością, zwłaszcza kiedy wraca do domu. Wtedy za każdym razem odliczam dni, godziny, a nawet minuty do naszego spotkania. Staram się czym zająć, byleby czas leciał szybciej.
Jestem naprawdę szczęśliwa, że Go poznałam, że spośród tylu dziewczyn wybrał właśnie mnie, bo nie należę do piękności, ani tych dziewczun co przyciągają mężczyzn, wręcz odwrotnie jestem zamkniętą w sobie, szarą myszka, która często nie potrafi znaleźć odpowiednich słów aby opisać to co czuje, a jednak w Jego oczach jestem wyjątkowa i nie powtatzalna. Teraz to przy Nim czuję się bezpieczna i szczęśliwa. Mogę powiedzieć Mu o wszystkim i wiem, że będzie starał się mnie zrozumieć i wesprzeć kiedy mam problemy.
Nie piszę tego żeby się chwalić, czy coś. Piszę to ponieważ chcę podzielić się z Wami swoim szczęściem. Teraz już wiem, że na każdego z nas ono gdzieś czeka, wystarczy tylko się na nie otworzyć. Wiem też, że każdy z nas ma szansę znaleźć osobę, którą pokocha całym sercem z wzajemnością, choć jeszcze do niedawna w to nie wierzyłam i byłam przekonana, że nie mam na co liczyć. Teraz już wiem że byłam w błędzie.   Usidlił mnie, wpadłam po uszy, zakochałam się i nie żałuję, bo dopiero teraz, przy nim czuję, że żyje i jestem naprawdę szczęśliwa. Dlatego nie poddawajcie się i szukajcie, bo na Was też gdzieś czeka szczęście :)